Röyksopp to norweski duet grający muzykę elektroniczną. Mój pierwszy kontakt z ich muzyką miał miejsce lata temu przy okazji zapoznania się z takimi hitami, jak: This Must Be It i Poor Leno. W Warszawie nie usłyszałem w/w utworów, ale też nie miałem jakiś oczekiwań, że znajdą się one w repertuarze, ponieważ zespół nie gra ich obecnie na koncertach.
Chłopaki mają swój styl. W wielu ich kompozycjach można usłyszeć głębokie i ostre dźwięki rodem ze Skandynawii, ale muzycy mają również niezwykły dar tworzenia światowej elektroniki i innych pochodnych gatunków szeroko pojętej muzyki tanecznej. Ich koncerty bogate są w niezwykłe efekty świetlne, oryginalne kostiumy i dzikie tańce na scenie.
To wszystko skłoniło mnie, aby szarpnąć trochę groszem i pojechać do stolicy na to wyjątkowe wydarzenie.
Duet wrócił do tworzenia muzyki po długich ośmiu latach milczenia. Wydali w zeszłym roku monumentalny album złożony z trzech części o nazwie Profound Mysteries. Całość wypada znakomicie przy długim słuchaniu. Są tu spokojne, zmysłowe i nastrojowe melodie oraz te bardziej taneczne.
COS Torwar nie był nabity na maksa. Na płycie było sporo miejsca dla tych, co przeżywają koncerty tańcząc. A dla takich, jak ja, czyli osób statycznych, które muzykę wchłaniają na spokojnie w swoim wnętrzu, również było sporo bocznych zakątków, gdzie można było bezpiecznie "zamelinować" się i mieć doskonały widok na scenę.
Pierwszy raz zawitałem do Torwaru i muszę przyznać, że hala nie jest jakimś wielgaśnym molochem. To miejsce jawi się, jako lokacja z idealnie wymierzonymi proporcjami na koncerty. Nagłośnienie było potężne, ale dobrze rozchodziło się po ścianach, krzesełkach i płycie. Nie czułem, żeby uszy miały mi eksplodować z powodu za mocno podkręconego basu, a to już sukces. Muzyka elektroniczna musi być grana głośno, ale nie aż tak, żeby czuć dyskomfort. Tu ogólnie był zachowany odpowiedni poziom dźwięku.
Muszę pochwalić organizatorów za taki niby mało znaczący detal, ale ja takie coś zawsze doceniam. Chodzi o puszczoną muzykę przed koncertem i w trakcie przerwy po występie supportu. Czasami organizatorzy puszczają kompletnie nieadekwatną muzykę do danego wydarzenia i mnie to razi. Tu wiadomo było, że ludzie idą na koncert muzyki elektronicznej i też taka leciała z głośników, jako taka przystawka przed daniem głównym. Super sprawa, która odpowiednio buduje klimat.
Zanim jednak na scenę wparowała norweska grupa do zadań elektronicznych, za konsoletą didżejską pojawił się zespół z Polski o nazwie Rysy. Warszawski duet postawił na dziką transową elektronikę, w której umiejętnie zmieniali tempo wchodzenia kolejnych melodii. Muzyka od razu wpadała do ucha i przechodziła przez całe ciało, jak po porażeniu prądem. Set trwał trzydzieści minut i pod koniec dało się usłyszeć echo rave'owej orgii melodyjnej inspirowanej twórczością The Prodigy. Ostatecznie chłopaki dali czadu i dobrze spełnili swoją rolę, jako "rozgrzewaczy" publiki.
Röyksopp rozpoczął swoje show spokojnie i nastrojowo. Powolna elektronika wypełniła zadymioną halę. Na scenie pojawili się tancerze ubrani w futurystyczne kostiumy. Zespól rozkręcał się powoli. Pierwsza części koncertu została zdominowana przez utwory z nowego albumu. Największe wrażenie zrobiła na mnie piosenka This Time, This Place..., która idealnie obrazuje styl muzyczny norweskiego duetu.
Dźwięki podczas koncertu były bliskie techno, transu i głębokiej elektroniki z elementami mocno tanecznymi. Wiele melodii zostało bardziej podkręcone dźwiękami niż w oryginalne. Były zmienione, rozwinięte i dłuższe.
Co jakiś czas na scenie pojawiali się tancerze w różnych kostiumach i ostro dawali czadu na parkiecie przed didżejami. Zdecydowanie dodawali energii konkretnym utworom. Raz majestatycznie przechadzając się po całej scenie, a innym razem dynamiczne tańcząc do skomplikowanych układów choreograficznych.
Osobnym elementem okazał się pokaz wirującego światła i niezwykle przemyślanych efektów laserowych, które osiągnęły apogeum w kolejnej sekcji koncertowej zdominowanej przez starsze kawałki, a konkretnie podczas utworu Monument. Linie laserowe pojawiały się zgodnie z rytmem konkretnych dźwięków. Wiązki rozchodziły się symetrycznie i były dopełnione pląsającymi światłami oraz rozmaitą paletą kolorów z dominującymi barwami błękitu i zieleni. W tym momencie, zespół już "miażdżył" zebranych fanów swoimi dźwiękami i w COS Torwar zagościła niezwykła impreza taneczna z genialną sceniczną orgią świetlną.
Im dłużej koncert trwał, tym bardziej Röyksopp kołysał do tańca. Nowe kompozycje pojawiały się na przemian ze starszym dorobkiem zespołu. Wyróżnić mogę tu utwory Oh, Lover i Running to the Sea. Petardą okazała się ostatnia pozycja na setliście, czyli remix hitu What Else Is There?, po której wielu zebranych fanów dosłownie oszalało w tańcu na płycie.
Bis zaczął się od Never Ever, jednego z moich ulubionych utworów zespołu, który jeszcze bardziej rozkręcił widownię. Następnie, norweski duet wjechał z muzyką mocno transową. I tak też zostało do końca koncertu.
Zwrócę jeszcze uwagę na jedną rzecz, której nie rozumiem. Występ trwa nadal i widać, że zespół nie ma zamiaru zejść, gra dalej i dobrze się bawi. A duża część ludzi wychodzi i opuszcza teren imprezy. Jak już jestem na koncercie to chyba wypada, żeby zostać do końca, aby w pełni go doświadczyć? U mnie odpowiedź jest prosta i oczywista. Nie rozumiem takiego zachowania. Kolejnym stałym punktem behawioralnym u Homo sapiens na koncertach są również wieczne wędrówki ludów po piwo, a co za tym idzie częste odwiedziny w WC. Co się wtedy ma z takiego koncertu? Dziwne, że ktoś nie może po prostu przyjść i posłuchać muzyki, a musi zaglądać po kątach i innym uprzykrzać radość z uczestnictwa w oczekiwanym wydarzeniu.
setlista Röyksopp
1. Press «R»
2. The Ladder (Ambient remix)
3. Impossible
4. This Time, This Place...
5. The Girl and the Robot
6. Here She Comes Again
7. Monument (Röyksopp & Robyn cover)
8. Oh, Lover
9. Unity
10. You Don't Have a Clue
11. The "R"
12. Breathe (Röyksopp remix)
13. Running to the Sea
14. What Else Is There? (Trentemøller remix)
bis:
15. Never Ever
16. Sordid Affair
17. Do It Again (Röyksopp & Robyn cover)
18. Like An Old Dog (Enrico Sangiuliano remix)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz