Końcówka roku była dla mnie bardzo intensywna pod względem wyjazdów na koncerty i działalności filmowej. Niestety, choróbsko wzięło mnie w najgorszym okresie grudniowym. Z jednego wyjazdu musiałem zrezygnować, a mianowicie z koncertu zespołu Gregorian - straciłem też kasę, ponieważ nie udało mi się odsprzedać biletu. W mikołajki byłem na The Prodigy, a zwieńczeniem moich koncertowych podróży w 2023 roku był genialny występ Bryana Adamsa w Gliwicach.
Jeszcze nie w pełni sił, ale z naładowaną na maksa energią pojawiłem się przy PreZero Arena Gliwice z nadzieją na wielkie przeżycie muzyczne. Nie zawiodłem się. Koncert był wspaniały, a słynny muzyk dał prawie dwu i pół godzinny występ. Szkoda, że na setliście nie znalazło się miejsce dla paru uwielbianych przeze mnie utworów, jak: I'm Ready, Cloud Number Nine, Don't Give Up (Chicane song).
Adamsa słucham od dziecka i sporo jego utworów jest w mojej osobistej topce najukochańszych piosenek w historii. Kanadyjski muzyk to klasa sama w sobie. W przyszłym roku stuknie mu sześćdziesiąt pięć lat, ale patrząc na jego szczupłą sylwetkę i niesamowitą energią sceniczną to nie widać u niego tego upływu czasu. Rockowe szaleństwo na scenie, jak i jego charakterystyczny wokal jest ciągle ten sam. Niby twarz już lekko pomarszczona, ale nie ma to żadnego znaczenia. Adams nie musi nic nikomu udowadniać. Widać, że kocha muzykę i swoją twórczość. Czerpie ogromną radość z obcowania ze swoimi fanami na koncertach. Spełniony artysta. Robi to, co kocha.
Na kilka chwil przed koncertem w powietrzu pojawił się "dmuchany" samochód z nazwą trasy koncertowej. Bardzo fajny gadżet promocyjny. Występ rozpoczął się prawie, jak jakiś hollywoodzki film. Narrator opowiadał o początkach ludzkości i momencie, w którym Wszechmogący wręczył nam kostkę i gitarę. Tak powstał Rock, co zostało podkreślone przez głośne wstawki muzyczne. Po tym krótkim wstępie na scenie pojawił się Adams wraz ze swoim zespołem.
Kanadyjski muzyk rozpoczął od piosenki Kick Ass - utwór pochodzi z najnowszej płyty artysty. Koncert w całości był bardzo dobrze nagłośniony, ale przy pierwszej pozycji z setlisty szwankował wokal. Na szczęście akustyk błyskawicznie poprawił nagłośnienie i w kolejnych fragmentach koncertu można było cieszyć się z fenomenalnego głosu tego wybitnego piosenkarza.
Następne minuty koncertu okazały się prawdziwą bombą. Adams z zespołem zagrali takie hity, jak: Can't Stop This Thing We Started, Somebody, 18 til I Die, Please Forgive Me. Publiczność oszalała i śpiewała razem z Adamsem. Na gitarze wymiatał Keith Scott, którego solówki głęboko wpadają do ucha i sprawiają, że ciało samo rusza się w rytm rockowych melodii.
W dalszej części wydarzenia miały miejsce dedykacje dla rodziców Adamsa i Tiny Turner, z którą kanadyjski muzyk współpracował w początkach swojej kariery. Zrobiło się bardzo wzruszająco, a ciepło wylewające się ze sceny po każdym utworze było zwracane przez doskonale bawiących się fanów.
Kanadyjski piosenkarz zaskoczył polską publiczność trzykrotnym wykonaniem utworu I've Been Looking for You (z najnowszej płyty). Podczas trwania tej piosenki Adams nagrywał ujęcia do teledysku i prosił swoich fanów o mocne zaangażowanie się w realizację tej niecodziennej akcji. Fajny moment budujący dodatkową więź artysty z odbiorcami jego muzyki.
Muzyka Adamsa posiada dwie takie drogi, które łączą się w taką autostradę muzyczną. Pierwszą jest rockowe brzmienie, a drugim powolne i romantyczne ballady. W obu przypadkach najbardziej cenię warstwę tekstową i oczywiscie przepiękny wokal samego Adamsa. Kanadyjski bard otulił swoją wrażliwością publiczność takimi kompozycjami, jak: Heaven (pokochałem nową aranżację tego utworu), Let's Make a Night to Remember, When You Love Someone, (Everything I Do) I Do It for You (tylko Adams potrafi wyciągnąć esencję z tego arcydzieła), Have You Ever Really Loved a Woman?, Inside Out, Here I Am. Za to całkowicie rozhulał ciała fanów takimi energicznymi utworami, jak: The Only Thing That Looks Good on Me Is You, When You're Gone, Back to You, Summer of '69 (publiczność mocno śpiewała razem z artystą), Cuts Like a Knife (ten utwór to jest moc nie z tej ziemi, a słynne Na na na śpiewane przez całą Arenę pod koniec tej piosenki sprawia, że ciary przechodzą po ciele), Run to You ("dmuchany" samochód powrócił i latał przez ogólnie dwa utwory).
Wolne i szybkie kompozycje przeplatały się ze sobą. Taki cudowny balans energii i skupienia. Doświadczyć tych wspaniałych piosenek na żywo to wielki przywilej i zaszczyt. Niesamowite jest to, że człowiek dopiero podczas koncertu uświadamia sobie, jak wiele genialnych dzieł muzycznych ma na koncie Bryan Adams.
Dla mnie najlepszym momentem koncertu było minimalistyczne wykonanie sławnego kawałka All for Love z filmu Trzej Muszkieterowie z 1993 roku. Zwizualizujcie sobie taką scenę. Ciemność i lekko oświetlona duża scena, na której znajduje się tylko Bryan Adams z gitarą akustyczną. Cały utwór jest praktycznie zaśpiewany a cappella - wokalowi towarzyszy jedynie delikatna melodia pochodzącą z w/w gitary akustycznej. Wspaniały głos Adamsa rozprzestrzenia się po całej Arenie. Jest naprawdę przepiękny. No i ten tekst. To tego wszystkiego należy dodać udział publiczności w postaci zapalonych latarek w telefonach. To robi niesamowitą atmosferę. Cały ten obrazek zostaje wyświetlony na wielkim ekranie. Ujęcie z tyłu. Widać plecy Adamsa i przed nim morze rozświetlonych latarek. Naprawdę wielka chwila. A sam kadr z ekranu to klasa światowa. Bomba emocjonalna, która udzieliła się też kanadyjskiemu artyście. W kilku ujęciach widać było, że jest zachwycony i szczęśliwy. Takie działanie ma jego muzyka i on to pewnie mocno docenia.
Wiecie, że zawsze zwracam dużą uwagę na poziom wizualizacji. Podczas koncertu Bryana Adamsa na ekranie pojawiały się fragmenty teledysków, grafiki, dynamiczne i filmowe sekwencje, pojedyncze wizuale graficzno-filmowe oraz kadry z kamer umieszczonych na scenie. Dało to naprawdę znakomity efekt. Szczególnie podobały mi się wizuale do utworów: Shine a Light, 18 til I Die, Run to You.
Koncert zakończył się utworem Christmas Time. Adams przed wykonaniem tej piosenki podzielił się z publicznością swoimi przemyśleniami na temat wyjątkowości świątecznego czasu, na który składają się ciepłe relacje w rodzinie, ale też pamięć o tych, którzy nie mają domów, rodziny i przyjaciół oraz nie mogą cieszyć się spokojem i harmonią w codziennym życiu z powodu cierpienia, jakie niesie ze sobą wojna.
Bryan Adams dał czadowy koncert. Pełen energii i wzruszeń. Dla mnie idealne doświadczenie kończące intensywny rok.
Setlista:
1. Kick Ass
2. Can't Stop This Thing We Started
3. Somebody
4. 18 til I Die
5. Please Forgive Me
6. Shine a Light
7. Room Service
8. Heaven
9. Go Down Rockin'
10. It's Only Love
11. Let's Make a Night to Remember
12. You Belong to Me
13. I've Been Looking for You
14. The Only Thing That Looks Good on Me Is You
15. When You Love Someone
16. I Will Always Return
17. Here I Am
18. When You're Gone
19. Thought I'd Died and Gone to Heaven
20. (Everything I Do) I Do It for You
21. Back to You
22. So Happy It Hurts
23. Run to You
24. Summer of '69
25. What If There Were No Sides At All
26. Inside Out
27. Do I Have to Say the Words?
28. Have You Ever Really Loved a Woman?
29. Cuts Like a Knife
30. Always Have, Always Will
31. Straight From the Heart
32. All for Love
33. Christmas Time
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz