Prometeusz - spektakl we Wrocławiu

Nie jestem miłośnikiem teatru, ale ciągle poszukuję różnych możliwości, aby poszerzać doświadczenia kulturalne. Dlatego wyszukuję teatralne widowiska, których tematyka może mnie zainteresować.

I tak natrafiłem na spektakl akrobatyczno-taneczny z chórem i orkiestrą na żywo pt. "Prometeusz". Mit o Prometeuszu jest mi bardzo dobrze znany. Uwielbiam wszelakie mity i legendy, a kiedyś mocno interesowałem się starożytnością, która nadal jest dla mnie wielką inspiracją w różnych aspektach prywatno-zawodowych. 

Prometeusz to w ogóle świetna postać, a jego cała historia to gotowy scenariusz na widowiskowy i głęboki film. Sam kiedyś planowałem napisać skrypt o nim i jego przygodach. Być może trzeba wrócić do tych starych pomysłów. Mity i legendy to najlepsze źródło inspiracji, ekscytujących opowieści oraz wspaniałych postaci. 

Na sam spektakl wybrałem się do Wrocławia, a konkretnie do Teatru Muzycznego Capitol. Bardzo fajna miejscówka. Cudowny wystrój, wygodne siedzienia i duża scena. Byłem w pierwszym rzędzie i miałem bliski kontakt z tancerzami oraz aktorami.

Sztuka miała bardzo mocny vibe teatru greckiego. Trzy solistki (greckie mojry) śpiewały po grecku (były wyświetlane polskie napisy), co nadało całemu wydarzeniu odpowiedni klimat, a sam śpiew był mocny i głęboki. Do tego trzeba dołożyć znakomitą orkiestrę, co przełożyło się na wysokiej jakości doznania muzyczne podczas spektaklu. 

Fabuła obejmowała różne fragmenty życia Prometeusza. Na początku obserwowaliśmy, jak Prometuesz próbuje stworzyć człowieka. Spokojne akrobacje i ruchy tanczerzy szybko przeszły w bardziej dynamiczne sekwencje choreograficzne. Aktorzy mieli na sobie skromne odzienie i charakteryzacje. Idealnie dopasowane do opowiadanej historii. Akrobacje robiły niesamowite wrażenie - zarówno te subtene, jak i bardziej widowiskowe. W powolnych ruchach, aktorzy wchodzili na niezwykle umięśnionego Prometeusza i tam przybierali różne pozy. W efektownych sekwencjach szaleli po całej scenie w dzikim tańcu oraz byli wyrzucani w powietrze, a następnie umiejętnie lądowali w ramionach partnerów po drugiej stronie sceny. 

Były również mniej poważne chwile, jak teatr cieni za białym płótnem, który pokazywał walkę Prometeusza z tytanami czy "zabawa" huśtawką głupiutkiego Epimeteusza (brata Prometeusza). Tear cieni był w porządku, ale akcja z huśtawką mi się osobiście nie podobała. Jednak większość publiczności pozytywnie zareagowała na ten znacznie lżejszy fragment sztuki. 

Prometeusz wniósł pochodnię z ogniem na scenę. Nie było już odwrotu od gniewu Bogów, a szczególnie Zeusa. Spektakl przeszedł do pokazania konsekwencji czynów Prometeusza. Epimeteusz uległ kuszeniu Pandory w fantastycznej choreografii. Drobna aktorka wiła się po scenie oraz ciele wysokiego i umięśnionego aktora niczym wąż na gałęzi. Inne tancerki pokazywały swoje akrobatyczne umiejętności na dwóch różnych huśtawkach zawieszonych w powietrzu. 

Do tego dochodzi szalony taniec Prometeusza z dużą kostką, którą aktor obracał wokół siebie, jak mistrz Kung-fu (w sensie, jak to mistrzowie sztuk walki robią z długim kijem, który obracają dłońmi z góry na dół). Kostka była zdecydowanie bardziej skomplikowanym narzędzeniem niż długi kij. Dlatego ta umiejętność zrobiła na mnie największe wrażenie. Choreografia tego wyczynu była niesamowita. Wielkie brawa dla aktora, który doskonale podołał temu zadaniu, jak i innym akrobacjom, bo wszystkie były widowiskowe i trudne. 

Ostatecznie Prometeusz został przybity do skały, gdzie codziennie sęp wyjadał mu wątrobę, która odrastała i tak w kółko. Sztuka kończy się podobnie. W pełnej dramatyzmu choreografii i przy pomocy kolejnych akrobacji.

Spektakl zrobił na mnie wielkie wrażenie. Grecki śpiew, niezwykłe wyczyny aktorów, elastyczne i umięśnione ciała, dopracowana choreografia, dramatyzm i inscenizacja na wysokim poziomie. Prometeusz był mistrzowsko obsadzony. Aktor wyglądał, jakby był tytanem, który faktycznie przeciwstawił się Bogom. Inni tancerze również byli cudowni. 

Sztuka nadal będzie grana w 2025 roku. Polecam, aby wybrać się na nią, bo naprawdę warto.

Info o spektaklu: LINK

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz